Kasztanka Marszałka
Ta niewysoka klacz o kasztanowej maści trafiła do Józefa Piłsudskiego w 1914 roku i przeszła z nim cały szlak bojowy Legionów Polskich. „Między nią a mężem istniało jakieś tajne porozumienie, tak doskonałe, że oboje odczuwali swoje nastroje i nawzajem na siebie wpływali” – wspominała Aleksandra Piłsudska, druga żona Marszałka. Na zasłużoną emeryturę Kasztanka odeszła już w wolnej Polsce i do śmierci w 1927 roku była pod opieką żołnierzy 7 Pułku Ułanów Lubelskich w Mińsku Mazowieckim. Niewiele osób wie, że później Kasztankę wypchano i przechowywano w stołecznym Muzeum Wojska Polskiego. W jego magazynach przetrwała II wojnę światową. Niestety, „wyzwolenie” okazało się kresem jej historii. Gdy marszałek Michał Rola-Żymierski, ówczesny naczelny dowódca Wojska Polskiego w czasie inspekcji muzeum w 1945 roku zauważył Kasztankę wśród zbiorów stwierdził: „Poznaję to bydle, już mnie raz kiedyś kopnęło, nie ma potrzeby tych szczątków przechowywać” i rozkazał ją spalić na dziedzińcu.
Artylerzysta Wojtek
Wojtek to niedźwiedź brunatny, który służył w czasie II wojny światowej w szeregach 2 Korpusu Polskiego. Żołnierze armii gen. Władysława Andersa kupili go w Iranie, ratując przed pracą w cyrku. Łagodne i towarzyskie zwierzę stało się ulubieńcem wszystkich żołnierzy. Razem z nimi bawiło się, jadło, a nawet spało w jednym namiocie. Szybko jednak z maskotki oddziału niedźwiedź stał się jego pełnoprawnym członkiem. Szeregowy Wojtek, bo z takimi danymi został wpisany do ewidencji, otrzymał książeczkę wojskową i żołd. Należne mu pieniądze, za milczącą zgodą samego zainteresowanego, zamieniono mu na podwójne racje z polowej kuchni. W czasie kampanii włoskiej awansował do stopnia kaprala i pełnił funkcję amunicyjnego – donosił załodze skrzynie z pociskami. Przeszedł z 2 Korpusem cały jego szlak bojowy, brał udział m.in. w bitwie o Monte Cassino, a po demobilizacji zamieszkał w edynburskim zoo. Do końca życia, czyli do 1963 roku, odwiedzali go pozostający na emigracji żołnierze gen. Andersa.
Zwiadowca na koniu
Nie tylko na defiladzie
Choć wojsko już dawno przesiadło się na ciężarówki i opancerzone wozy bojowe, konie pozostają w służbie. Są przede wszystkim symbolem przywiązania do kawaleryjskiej tradycji Wojska Polskiego i symbolem największych zwycięstw polskiego żołnierza. Widok jeźdźców i ich pięknych koni z Pułku Reprezentacyjnego budzi podziw, a żadne obchody wojskowych świąt i rocznic nie mogą się bez nich obyć. Wierzchowce to jednak we współczesnej armii nie tylko symbol. Po wielu latach w Wojsku Polskim wznowione zostały szkolenia jeździeckie. Wpisano je w program ćwiczeń pododdziałów rozpoznawczych. Jak mówią żołnierze tych formacji, koń to cichy i samowystarczalny środek transportu, na którym można dostać się tam, gdzie nie wjedzie żaden pojazd.