„Znikające” miliardy
Lasy Państwowe 90 proc. przychodów uzyskują ze sprzedaży drewna. W 2017 r. przychód przekroczył kwotę 8,4 miliarda zł. Brzmi imponująco, ale jeśli czytający raport o stanie finansów LP spojrzy na ostatnią rubrykę, przedstawiającą roczny dochód, to zdębieje ze zdumienia. W kasie LP w tym samym roku pozostało jedynie nieco ponad 400 mln złotych. Gdzie zatem podziały się te miliardy? Oczywiście, jeśli odliczymy wszystkie „daniny” i podatki oraz prawie 4,5 mld zł wynagrodzenia za prace w lesie, zlecone do wykonania prywatnym przedsiębiorcom leśnym, to ciągle brakuje 3,4 mld zł w sprawozdaniu określonych mianem kosztów zarządu. 2,4 mld zł z tego to z kolei obrastające różnorakimi mitami pensje 26 tys. pracowników LP.
Czy to dużo? Tkwiący okopach kontestatorzy powiedzą, że o wiele za dużo - pensje leśników są za wysokie a biurowych etatów nadmiar. Potem padnie też koronny argument, że las przecież rośnie sam.
– Na papierze mamy tylko suche liczby – mówi Krzysztof Trębski. – I nic dziwnego, że wydatki na edukację czy ochronę lasu i przyrody w porównaniu z wydatkami na pensje pracowników wypadają blado.
Ale przecież wielkość i koszty zatrudnienia przekładają na poziom dbałości o las, jego dobry stan i przyrost zasobności, skuteczność ochrony przyrody, przed pożarami, szkodnikami owadzimi, a wreszcie dostępność i atrakcyjność lasu dla obywateli.
Pomysłów na zmianę sprawdzającej się w praktyce, przez lata, obecnej formuły Lasów Państwowych jest aż nadto. Od wspomnianego budżetowania, aż po włączenie w całości do samorządów czy nawet stworzenie nastawionej wyłącznie na zysk spółki akcyjnej. Każdy z nich jest jednak ogromnym zagrożeniem, przede wszystkim dla przyrody i zachowania jej bogactwa.
Nadana ustawą o lasach w 1991 r. forma organizacyjna, prawna i ekonomiczna Lasów Państwowych skutecznie godzi różne oczekiwania i potrzeby, służy środowisku naturalnemu i dobru publicznemu. Po co więc majstrować przy czymś, co się zdążyło sprawdzić?
Tekst: Bogumiła Grabowska